Złodzieje samochodów nie przebierają w środkach – Policja alarmuje o coraz częstszych przypadkach kradzieży metodą „na stłuczkę”, „na koło” czy „na butelkę”. Z reguły przy takiej kradzieży kierowca razem z autem traci też kluczyki oraz dokumenty pojazdu. Czy mimo to może liczyć na odszkodowanie?
Złudne statystyki
Statystyki policyjne pokazują, że kradzież samochodów w Polsce maleje. Na przełomie ostatnich 15 lat zanotowano spadek blisko o 80 %. Jeszcze w 2000 r. rocznie ginęło ok. 70 tys. aut, a według najnowszych danych z 2014 r. liczba ta zmniejszyła się do ok. 14 tys.* Nadal najczęściej kradzione marki to auta niemieckie – Volkswagen oraz Audi. Mniejsza liczba kradzieży nie oznacza jednak wzrostu bezpieczeństwa na drogach. Zwiększa się bowiem pomysłowość i zuchwałość złodziei, którzy oprócz tradycyjnych metod zaboru pojazdu z parkingu albo garażu, zaczynają kraść auta bezpośrednio z drogi w obecności właścicieli.
Liczy się pomysł
Prym w ostatnim czasie wiodą kradzieże metodą „na butelkę”. Na czym to polega? Pod nieobecność kierowcy złodzieje wkładają między oponę a nadkole plastikową butelkę. Gdy kierowca rusza, już po chwili słyszy niepokojące dźwięki wydobywające się z pojazdu. Zatrzymuje auto, by sprawdzić co się dzieje, z reguły zostawiając we wnętrzu kluczyki oraz dokumenty. W tym czasie do samochodu wsiada złodziej i odjeżdża z piskiem opon, nim kierowca w ogóle zdąży zareagować. Oprócz metody z butelką sprawcy nadal chętnie korzystają też z metody „na koło” oraz „na stłuczkę”. Złodziej prowokuje kierowcę do zatrzymania auta wskazując na rzekomo przebitą oponę czy też delikatnie uderzając swoim pojazdem w auto ofiary. Podobnie jak w przypadku z butelką, zdezorientowany kierowca wysiada z auta, chcąc zobaczyć o co chodzi, a w tym czasie złodziej – często grożąc ofierze użyciem przemocy – dokonuje zaboru pojazdu. Cała akcja trwa kilkanaście sekund i nie sposób się przed nią obronić. Pojawia się pytanie czy kradzież w takich okolicznościach może mieć wpływ na odszkodowanie autocasco?
Wysiadłeś, ponieś konsekwencje
Po zgłoszeniu szkody kradzieżowej z ubezpieczenia AC poszkodowany standardowo zobowiązany jest przedłożyć ubezpieczycielowi komplet kluczyków oraz dokumentów pojazdu. Wynika to z ogólnych warunków ubezpieczenia, które kierowca akceptuje przystępując do umowy. Kierowca musi też opisać ubezpieczycielowi okoliczności wystąpienia kradzieży. Zakład ubezpieczeń z automatu odmówi wypłaty odszkodowania jeśli stwierdzi, że kierowca wysiadł z pojazdu pozostawiając wewnątrz kluczyk lub sterownik, bez uprzedniego zabezpieczenia ich przed dostępem osoby niepowołanej. Co jednak, gdy pozostawienie kluczyka w aucie było efektem fortelu złodziei samochodowych? Czy groźba użycia przemocy może tłumaczyć ubezpieczonego? W większości umów ubezpieczenia znajduje się klauzula o przyznaniu kierowcy prawa do odszkodowania, gdy pozostawienie w aucie kluczyków było następstwem użycia siły. Zdaniem towarzystw ubezpieczeniowych, rozbój musi jednak stanowić pierwotną przyczynę opuszczenia auta przez kierowcę. Jeśli z auta wyszliśmy z własnej woli, a dopiero potem nam grożono, nie przysługuje nam odszkodowanie. Takie stanowisko ubezpieczycieli jest niesprawiedliwe i krzywdzące dla ubezpieczonych.
Sąd Najwyższy w obronie kierowców
Zgodnie z treścią art. 827 k.c., wpływ na zakres ochrony ubezpieczeniowej autocasco powinno mieć tylko takie zachowanie ubezpieczonego, które nosi znamiona winy umyślnej lub rażącego niedbalstwa. Ustalenie czy kierowca w danym przypadku zachował się rażąco niedbale, wymaga dokładnego rozważenia okoliczności kradzieży, w tym zwłaszcza szans na podjęcie reakcji obronnej, nagłości ataku, pomysłowości złodzieja. W wyroku z dnia 27.04.2001 r. (sygn. akt III CKN 300/00), Sąd Najwyższy uznał, że nie jest naruszeniem wymogu zabezpieczenia pojazdu przed kradzieżą sytuacja, gdy właściciel wysiadł z auta celem zamiany miejsc z rzekomym nabywcą pojazdu, pozostając cały czas w jego bezpośredniej bliskości i sprawując nad autem osobisty nadzór. Podobnie w wyroku z dnia 09.10.2002 r. (sygn. akt IV CKN 1421/00) Sąd Najwyższy stwierdził, że szczególnie zuchwała kradzież pojazdu strzeżonego osobiście przez znajdującego się przy nim posiadacza, powinna zostać objęta ubezpieczeniem autocasco. Sprawa dotyczyła kradzieży auta w chwili, gdy kierowca wyjeżdżając spod swojego miejsca pracy zatrzymał się, żeby otworzyć bramę. Sprawca kradzieży wyskoczył z krzaków znajdujących się obok tej bramy – kierowca auta zauważył go dopiero, gdy usłyszał jak auto rusza. Sąd stwierdził, że odmowa wypłaty odszkodowania w takim przypadku pozostawałaby w sprzeczności z funkcją ubezpieczenia autocasco oraz ogólnie stosowanymi zasadami posługiwania się pojazdami samochodowymi i przyznał właścicielowi prawo do odszkodowania.
Wystarczy zdrowy rozsądek
Pomysłowość złodziei samochodów nie przestaje zaskakiwać i obecnie nawet bezpośredni nadzór osobisty kierowcy nad pojazdem nie zabezpiecza bez reszty auta przed kradzieżą. Gdyby takie zabezpieczenie było możliwe, z pewnością spadłoby zainteresowanie ubezpieczeniem AC. Skoro kierowca zapłacił składkę, powinien otrzymać odszkodowanie kradzieżowe – chyba że rzeczywiście zostawił auto wraz z kluczykami w ruchliwym miejscu, nie zachowując podstawowych reguł rozwagi i rozsądku. Jeśli natomiast stał się ofiarą zorganizowanego fortelu szajki przestępczej, nie można pomijać tej okoliczności i powoływać się tylko na sztywne klauzule warunków ubezpieczenia. Zdrowy rozsądek oraz pamięć, że autocasco ma przede wszystkim chronić interes ubezpieczonego, a nie ubezpieczyciela, powinny wystarczyć dla uczciwych rozstrzygnięć.