W okresie zimowym dochodzi do tragicznych w skutkach wypadków związanych z zatruciem czadem. Nie chcąc witać się z wychłodzonym wnętrzem samochodu, kierowcy często dogrzewają pojazd ogrzewaniem postojowym, które nie zawsze jest sprawne. Jeżeli kierowca umrze wskutek zatrucia dwutlenkiem węgla wydzielanym przez ogrzewanie postojowe, to ubezpieczyciel musi wypłacić jego rodzinie odszkodowanie – do takich wniosków doszedł Sąd Najwyższy w wyroku z dnia 20.04.2018 r. (sygn. akt II CSK 404/17).
O co chodziło?
Sprawa dotyczyła kierowcy TIR-a, który zmarł w trakcie postoju, na skutek zatrucia tlenkiem węgla. Oczekując na załadunek towaru na wewnętrznym parkingu dostawy, kierowca zasnął, dogrzewając kabinę dodatkowym ogrzewaniem postojowym. Po kilku godzinach poszukiwań został znaleziony nieprzytomny przez kierowcę innego pojazdu i pomimo akcji reanimacyjnej, zmarł. Przyczyną zatrucia było urządzenie grzewcze wydzielające gazy zawierające sadzę i tlenek węgla. System ogrzewania postojowego, który działał niezależnie od pracy silnika, nie był elementem wyposażenia fabrycznego i został zainstalowany przed zakupem pojazdu przez posiadacza. Danuta L., partnerka życiowa i matka dziecka kierowcy, domagała się od ubezpieczyciela kwoty 150.000 zł tytułem zadośćuczynienia za krzywdę doznaną wskutek jego śmierci.
Ubezpieczyciel odmówił wypłaty
Zakład ubezpieczeń odmówił zapłaty twierdząc, że do zdarzenia wyrządzającego szkodę doszło nie w tracie „ruchu” pojazdu, a w trakcie postoju pojazdu, podczas planowanej przerwy w podróży, w związku z czym nie odpowiada za śmierć kierowcy. Wobec odmowy zapłaty partnerka kierowcy wystąpiła na drogę sądową. Sąd pierwszej instancji uznał powództwo za bezzasadne, argumentując swoje rozstrzygnięcie tym, że szkoda nie powstała w związku z ruchem pojazdu mechanicznego, ani podczas i w związku z zatrzymaniem lub jego postojem. Stwierdził, że do rozpoczęcia ruchu pojazdu mechanicznego dochodzi z momentem uruchomienia silnika, a powstała szkoda powinna pozostawać w związku z tak rozumianym ruchem pojazdu. Sąd zwrócił również uwagę, że w rozpoznawanej sprawie źródło niebezpieczeństwa nie tkwiło w samym pojeździe, bowiem nie stanowiło części składowej
i fabrycznego wyposażenia samochodu.
Kobieta walczyła dalej
Kobieta wniosła apelację, niemniej i sąd drugiej instancji uznał jej powództwo za bezzasadne, wskazując, że samochód po zakończeniu rozładunku, przemieszczeniu na wewnętrzny parking, wyłączeniu silnika i uruchomieniu systemu ogrzewania postojowego, nie znajdował się w ruchu. Zaznaczył, że do powstania szkody w związku z postojem musiałby istnieć funkcjonalny związek tego postoju z ruchem, o którym świadczyłby włączony silnik, zatrzymanie się w miejscu nie przeznaczonym na postój stwarzające stan zagrożenia. Podkreślił jednocześnie, że celem wprowadzenia obowiązkowego ubezpieczenia było zwiększenie ochrony osób, które mogą być narażone na szkody związane z ruchem, a pojazd mechaniczny pozostający przez wiele godzin na wydzielonym parkingu nie stwarza zagrożenia dla osób postronnych. Zgodził się również z oceną sądu pierwszej instancji, że związek między ruchem a szkodą nie istniał także dlatego, że wynikła ona nie ze źródła napędu pojazdu, tylko z wadliwej pracy niezależnego ogrzewania postojowego.
Co na to Sąd Najwyższy?
Sąd Najwyższy spojrzał na sprawę inaczej. Uznał, że kobieta racja leży po stronie kobiety. Skupił się na pojęciu postoju i doszedł do wniosku, że każdy postój pojazdu, bez względu na jego przyczynę (zamiar kontynuowania jazdy, osiągnięcie jej zaplanowanego kolejnego bądź końcowego etapu) i czas trwania, jest traktowany na potrzeby odpowiedzialności zakładu ubezpieczeń, jako ruch pojazdu. Przyjął zatem, że postój nie musi mieć funkcjonalnego związku z ruchem pojazdu mechanicznego. Istotne jest jedynie, by nie było to zatrzymanie lub garażowanie. Wreszcie, odwołując się do ogólnych reguł odpowiedzialności z kodeksu cywilnego oraz wykładni systemowej i funkcjonalnej, Sąd Najwyższy przesądził, że odpowiedzialność cywilna posiadacza pojazdu, zarówno w ruchu, jak i w postoju, ukształtowana została na zasadzie ryzyka, a jedynie w zakresie przewozu grzecznościowego na zasadzie winy. Ponadto, Sąd uznał za nieistotny z punktu widzenia odpowiedzialności ubezpieczyciela fakt posługiwania się wadliwą instalacją grzewczą.
Co oznacza ten wyrok?
Heroiczna walka Danuty L. potwierdza, że odszkodowanie należy się nawet wtedy, gdy pojazd nie znajduje się w czysto fizycznym ruchu. Co więcej, należy się nawet wtedy, gdy przyczyną szkody jest wyposażenie niezwiązane ze źródłem napędu pojazdu. Posiadanie samochodu niesie ze sobą daleko idące konsekwencje, którymi obciążony jest posiadacz pojazdu, a w praktyce – ubezpieczyciel. Od odpowiedzialności nie zwolni ubezpieczyciela nawet nieszczęśliwy splot okoliczności, czy nieujawnienie wad tkwiących w rzeczy nabytej od osoby trzeciej. Zasadniczym celem ubezpieczeń komunikacyjnych jest bowiem zapewnienie jak najszerszej ochrony poszkodowanym. Ubezpieczenie powinno przecież chronić interes poszkodowanych i ich rodziny, a nie bilansować interes ubezpieczyciela. Co ważne, zasady wyrażone w wyroku będą miały zastosowanie również do szkód powstałych podczas i w związku z wsiadaniem do pojazdu lub wysiadaniem z niego, załadunkiem i rozładunkiem, czy też jego zatrzymaniem oraz samozapłonem.