W Polsce, jak i w wielu innych krajach europejskich, nie istnieje prawny obowiązek jazdy na rowerze w kasku ochronnym. Wydawałoby się zatem, że jego brak nie ma żadnego wpływu na ustalenie wysokości świadczeń należnych rowerzyście z tytułu doznanej szkody na osobie, w tym ewentualne ich umniejszenie z tytułu przyczynienia do zwiększenia rozmiarów szkody. Rzeczywistość okazuje się jednak odmienna.
Przepisy to jedno, a zdrowy rozsądek to drugie
O ile osoba jeżdżąca rekreacyjnie nie musi używać kasku ochronnego, to jednak wyczynowy kolarz amator, a więc osoba czynnie i stale uprawiająca kolarstwo szosowe, powinien już taki kask zakładać. Skoro go nie użył, to tym samym świadomie przyczynił się do powstania szkody, której doznał na skutek wypadku – do takich wniosków doszedł Sąd Apelacyjny
w Szczecinie (sygn. akt I ACa 966/16).
Rozpoznawana sprawa dotyczyła Jana M., który trenował kolarstwo szosowe od czasów dzieciństwa. Osiągał znaczne sukcesy w krajowych, jak i międzynarodowych zawodach kolarskich. Podczas jednego z treningów na drodze powiatowej doszło do tragicznego
w skutkach wypadku. Zjeżdżając ze wzniesienia, na wprost toru jazdy, zauważył on gałąź. Próbując ją ominąć, zjechał ku środkowi drogi, wpadając kołem w wyrwę asfaltu, w wyniku czego, utracił równowagę i przewrócił się, uderzając głową w nawierzchnię drogi. Wskutek wypadku, Jan M. doznał poważnego urazu czaszkowo-mózgowego, powodującego nieodwracalne uszkodzenia mózgu. Do dnia dzisiejszego wymaga stałej pomocy osób trzecich, jest trwale niezdolny do pracy i samodzielnej egzystencji.
Powiat nie uznał roszczenia
Winą za zaistniałe zdarzenie rowerzysta obarczył powiat – zarządcę drogi, powołując się na zły stan jej nawierzchni oraz brak oznakowania sygnalizującego zagrożenie. Powiat wskazywał zaś, że nie można przypisać mu winy, bowiem nawierzchnia zarządzanej przez niego drogi została sprawdzona na cztery dni przed wypadkiem, wobec czego, nie można oczekiwać, że jej stan będzie monitorowany z większą częstotliwością. Zdaniem powiatu, zakres doznanych przez Jana M. obrażeń nie był spowodowany złym stanem nawierzchni drogi. Bezpośrednią przyczyną wypadku była w jego ocenie nadmierna prędkość oraz brak kasku rowerowego.
Nadzór był, ale za rzadko
Sąd Okręgowy w Szczecinie doszedł do wniosku, że odpowiedzialność za zdarzenie ponosi powiat, jako zarządca drogi. Droga była w złym stanie technicznym, a bezpośrednią przyczyną wypadku była wyrwa w drodze, której dostrzeżenie w okolicznościach wypadku, było niemożliwe. Zdaniem Sądu, zarządca drogi rażąco zaniedbał obowiązek utrzymania nawierzchni jezdni w należytym stanie, zwłaszcza w sytuacji, gdy drogi te od wielu lat nie były remontowane i znajdowały się w złym stanie technicznym. Powiat winien tak zorganizować pracę podległych mu jednostek, aby dokonywały one nawet codziennych objazdów dróg
i napraw.
Kolarzu, załóż kask!
Sąd stwierdził, że choć wyposażenie rowerzysty w kask ochronny nie jest z punktu widzenia prawa elementem wymaganym i niezbędnym, to jednak jego używanie znacznie zmniejsza ryzyko doznania przez rowerzystę poważnych obrażeń głowy. W przypadku jego użycia, rozmiar doznanych obrażeń byłby mniejszy. Jan M., jako wyczynowy kolarz amator, musiał sobie zdawać sprawę, iż kask ochronny, wymagany na zawodach, może go uchronić przed urazami lub ograniczyć ich skutki. Zdaniem Sądu, rowerzysta powinien stosować się do pewnych obiektywnych, lecz niesformalizowanych zasad bezpieczeństwa. W konsekwencji, Sąd uznał, że Jan M. przyczynił się do powstania w szkody w 30 %.
Argument ze zdrowego rozsądku
Sąd Apelacyjny w Szczecinie ustalił przyczynienie rowerzysty na o wiele wyższym poziomie (50 %). W ocenie Sądu, skoro rowerzysta ma możliwość poruszania się z prędkością motocykla, a z łatwością przekracza prędkość dopuszczalną motoroweru, podczas gdy kierującego motocyklem lub motorowerem obowiązuje kask ochronny, to zdrowy rozsądek i doświadczenie życiowe nakazuje przyjąć, że w przypadku jazdy rowerem szosowym również należy taki kask posiadać. Sąd Odwoławczy zwrócił również uwagę, że Międzynarodowa Unia Kolarska UCI oraz Polski Związek Kolarski wprowadzili obowiązek używania kasków ochronnych przez kolarzy uczestniczących w zawodach kolarskich oraz w przypadku niektórych odmian sportów rowerowych, również w trakcie treningów. Tym samym, udając się na trening bez kasku, Jan M. świadomie zwiększył ryzyko potencjalnych skutków wypadku.
Powinien obserwować drogę
Sąd Odwoławczy doszedł do wniosku, że rowerzysta przyczynił się do powstania szkody nie tylko poprzez brak kasku, ale również, poprzez nienależyte obserwowanie drogi oraz jej wybór, pomimo złego stanu technicznego. Sąd zaznaczył, że nawet jeżeli pochylenie sylwetki kolarza co do zasady ogranicza jego pole widzenia, to w czasie zwykłego poruszania się po drodze publicznej, nie zwalnia go od obowiązku bacznej obserwacji drogi i dostosowania prędkości, tak by mieć możliwość wcześniejszej reakcji.
Kask tak jak pasy bezpieczeństwa
Zasady wyrażone w wyroku Sądu Apelacyjnego mają o wiele szerszy kontekst – będą miały zastosowanie zarówno w przypadku dochodzenia odszkodowania od zarządcy drogi, jak
i od sprawcy wypadku objętego obowiązkowym ubezpieczeniem OC ppm.
Pamiętajmy! Rower to czysta przyjemność, ale trzeba zachować zdrowy rozsądek. I choć inicjatywy legislacyjne w zakresie kasków ochronnych nie doczekały się finalizacji, to jednak w dalszym ciągu chodzi o niechronionych użytkowników ruchu drogowego, których relatywnie dużo ginie na polskich drogach. Skoro tragiczne w skutkach błędy popełniają zawodnicy jeżdżący w peletonie, to tym bardziej mogą je popełnić amatorzy. Nie zawsze przyczyną musi być prędkość – niekiedy wystarczy pechowy upadek. Z drugiej strony, rowerzysta w kasku jest postrzegany jako lepiej zabezpieczony w trakcie wypadku, stąd reszta użytkowników w sposób nieuprawniony może pozwalać sobie na zmniejszenie marginesu bezpieczeństwa. Niezależnie od powyższego, chcąc być bezpiecznym na drodze czy na chodniku, kask warto założyć, tak samo jak warto zapiąć pasy bezpieczeństwa.