Elektryczne hulajnogi na dobre stały się elementem krajobrazu polskich miast. Często poruszają się one drogami dla pieszych, nieraz ze znaczną prędkością. Ich użytkownicy na ogół nie zdają sobie sprawy z tego, że za spowodowane przez siebie wypadki odpowiadają na takiej samej zasadzie, jak kierowcy samochodów czy motocykli – czyli na zasadzie ryzyka.
„Elektromobilny pieszy”
Polski rząd oficjalnie promuje elektromobilność. Chyba każdy słyszał o planach, by do 2025 r. po polskich drogach poruszało się milion elektrycznych samochodów. Uchwalono nawet ustawę „o elektromobilności i paliwach alternatywnych”, która ma pomóc zrealizować te plany. W pogoni za ambitnymi marzeniami ustawodawca najwyraźniej jednak przeoczył szarą rzeczywistość, gdyż pomimo wzrastającej już od kilku lat popularności hulajnog z napędem elektrycznym wciąż nie ma przepisów regulujących poruszanie się nimi. Przepisy ustawy – prawo o ruchu drogowym nie przewidują w ogóle takiego środka transportu.
Istniejąca luka w prawie powoduje, że obecnie użytkownicy elektrycznych hulajnog traktowani są najczęściej jako…. piesi! Według stanowiska Komendy Głównej Policji, hulajnogi elektryczne i inne podobne urządzenia transportu osobistego nie są w ogóle pojazdami, tylko „urządzeniami wspomagającymi ruch pieszych”. W rezultacie użytkownicy elektrycznych hulajnog nie muszą posiadać prawa jazdy ani zdawać żadnych egzaminów, nie muszą być pełnoletni ani wykupywać ubezpieczenia odpowiedzialności cywilnej. A skoro są pieszymi, to muszą też poruszać się tymi samymi chodnikami i ścieżkami, co piesi. Wjeżdżając na ścieżkę rowerową, a tym bardziej na jezdnię, ryzykują mandatem. Większość tego typu urządzeń może poruszać się z prędkością nawet do 25 km/h, zatem o potrącenie na chodniku „zwykłego” pieszego nietrudno. Przy takiej prędkości zderzenie może mieć już dla potrąconego poważne skutki np. wybite zęby czy wstrząśnienie mózgu. W Hiszpanii odnotowano już nawet wypadek śmiertelny. Użytkownicy elektrycznych hulajnog często nie zdają sobie sprawy, że w razie potrącenia pieszego, mają bardzo małe szanse na uchylenie się od obowiązku zapłaty odszkodowania.
Kiedy użytkownik e-hulajnogi odpowiada za wypadek?
Skoro elektryczne hulajnogi nie są pojazdami, a ich użytkownicy są pieszymi, to na pierwszy rzut oka mogłoby się wydawać, że ponoszą oni odpowiedzialność na zasadach ogólnych. Oznaczałoby to, że użytkownik takiej hulajnogi byłby zobowiązany do naprawienia szkody jedynie wtedy, gdy spowodował wypadek swoim zawinionym, nagannym zachowaniem, np. jazda z dużą prędkością na zatłoczonym chodniku lub w stanie nietrzeźwości. W praktyce udowodnienie winy może nie być łatwe. Boleśnie przekonała się o tym pewna kobieta w Warszawie, która po potrąceniu przez użytkownika elektrycznej hulajnogi wylądowała w szpitalu. Policja uznała, że to ona spowodowała zdarzenie, gdyż „poprzez nagłą zmianę pozycji zagrodziła drogę prawidłowo poruszającemu się użytkownikowi hulajnogi”.
W rzeczywistości jednak to, czy elektryczna hulajnoga jest „pojazdem” czy też nie, nie ma znaczenia dla odpowiedzialności jej użytkownika. Odpowiedzialność na zasadzie ryzyka ponosi bowiem każdy posiadacz „mechanicznego środka komunikacji poruszanego za pomocą sił przyrody”. Nie jest więc konieczne, by taki „środek komunikacji” był „pojazdem” według przepisów prawa o ruchu drogowym. Elektryczna hulajnoga z pewnością jest „środkiem komunikacji” zasilanym napędem elektrycznym. Odpowiedzialność użytkowników elektrycznych hulajnóg opiera się więc na tej samej zasadzie, co odpowiedzialność kierowców samochodów czy motocykli – czyli na zasadzie ryzyka. Oznacza to, że w razie potrącenia pieszego, użytkownik takiej hulajnogi może się uwolnić od odpowiedzialności wyłącznie, gdy szkoda nastąpiła wskutek siły wyższej albo wyłącznie z winy poszkodowanego lub osoby trzeciej, za którą nie ponosi odpowiedzialności.
Jak uzyskać odszkodowanie?
Warunkiem podstawowym starania się o odszkodowanie jest oczywiście ustalenie tożsamości sprawcy. Dlatego w przypadku potrącenia przez użytkownika elektrycznej hulajnogi należy podjąć te same działania, co w przypadku innych wypadków, czyli pobrać dane osobowe od sprawcy i spisać z nim oświadczenie o przebiegu zdarzenia. W razie sporu co do przebiegu zdarzenia lub ucieczki sprawcy należy oczywiście wezwać Policję, ustalić ewentualnych świadków i pobrać od nich dane kontaktowe, a jeżeli miejsce zdarzenia objęte jest monitoringiem, zwrócić się o zabezpieczenie nagrania.
Jednakże, nawet, gdy użytkownik elektrycznej hulajnogi przyznaje się do winy lub zostanie ona ustalona przez Policję lub sąd, uzyskanie odszkodowania może wcale nie być proste. W przeciwieństwie do posiadaczy pojazdów mechanicznych, użytkownicy elektrycznych hulajnóg nie są objęci obowiązkowym ubezpieczeniem odpowiedzialności cywilnej. Za wyrządzone przez siebie szkody muszą więc płacić z własnej kieszeni. Zważywszy, że często są to ludzie jeszcze bardzo młodzi, z ich wypłacalnością może być różnie.
Szkody wyrządzone przez użytkownika elektrycznej hulajnogi mogą jednak być objęte wykupionym przez niego dobrowolnym ubezpieczeniem odpowiedzialności cywilnej w życiu prywatnym. Takie ubezpieczenia często sprzedawane są w pakiecie np. z ubezpieczeniem mieszkania. Dlatego, w przypadku potrącenia, warto od razu zapytać sprawcę, czy posiada takie ubezpieczenie i pobrać od niego dane ubezpieczyciela oraz numer polisy. Wówczas likwidacja szkody przez ubezpieczyciela przebiega w zasadzie tak samo jak w przypadku likwidacji szkody z OC posiadaczy pojazdów mechanicznych. Ponieważ jednak ubezpieczenia OC w życiu prywatnym są ubezpieczeniami dobrowolnymi, ubezpieczyciele mają dużą swobodę w ustalaniu warunków ubezpieczenia. Może się więc okazać, że ubezpieczenie OC w życiu prywatnym posiadane przez sprawcę nie obejmuje takich zdarzeń. W takim wypadku, ostatecznie i tak będzie trzeba dochodzić odszkodowania bezpośrednio od sprawcy.
Jazda e-hulajnogą – najlepiej z ubezpieczeniem
Popularność elektrycznych hulajnóg stale wzrasta, gdyż są szybkim i wygodnym środkiem transportu. To oznacza, że nieuchronnie wzrastać będzie liczba wypadków z ich udziałem. Ich użytkownicy najczęściej nie zdają sobie sprawy z odpowiedzialności, jaką wówczas ponoszą. Dopóki więc nie zostaną objęci obowiązkowym ubezpieczeniem OC, we własnym interesie powinni zadbać o wykupienie ubezpieczenia OC w życiu prywatnym obejmującego takie zdarzenia.